piątek, 18 listopada 2011

Panoramy sferyczne - zwykłym kompaktem...

Wyobraźmy sobie samochód: wyładowany po brzegi, z czterema osobami „na pokładzie"
i z dwoma rowerami na dachu. Mija rogatki Glasgow, kierując się w stronę jeziora Loch Lomond i dalej na północ Szkocji.

Te cztery osoby to faceci, więc nie dziwi cała seria wykrzykników zaczynających się od słów ogólnie uznanych za niecenzuralne. Pokłócili się? Samochód zaczyna szwankować? Pogoda się psuje? Nie. Właśnie wjeżdżają w szkockie Highlands, a te nieprzystojne wykrzykniki to oznaki skrajnego zachwytu nad rozpościerającymi się zewsząd widokami. Cóż, męskie towarzystwo...

Siedziałem za kierownicą, więc trochę zazdrościłem kolegom swobody wykręcania szyją na prawo i lewo. Ja musiałem skupić się na drodze. Nie przeszkadzał mi już ruch lewostronny - ostatecznie od Dover przejechałem już prawie tysiąc kilometrów - warto jednak patrzeć przed siebie, jeżeli chce się przejechać kolejne dwa tysiące po samej Szkocji. Dzięki temu to ja zwykle dostrzegałem nowe, zapierające dech w piersiach widoki — chłopcy zajęci byli oglądaniem tego, cośmy już minęli i zostawiliśmy z tyłu - więc to zwykle ja (o wsztydzie!) wykrzykiwałem owe nieprzyzwoitości na powitanie kolejnych szczytów wyłaniających się z za zakrętu, absolutnie bajkowych dolin czy zatok morskich wcinających się głęboko w ląd, z których stromo wyrastały łańcuchy górskie. Powie ktoś, że przecież najwyższy szczyt Wielkiej Brytanii, Ben Nevis, znajdujący się właśnie w Szkocji, ma tylko 1343 metrów wysokości, więc czym tu się zachwycać. Ja zaś pozwolę sobie przypomnieć takiemu malkontentowi lekcję geografii z piątej klasy, kiedy pani mówiła o różnicy między wysokością względną a bezwzględną - i dodam, że szczyt Ben Nevis znajduje się ok. 7 km od brzegu morza, więc w tym wypadku jedna wartość niemal równa jest drugiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz